Przejdź do stopki

Szlak partyzantów w Szynwałdzie

Treść

Ścieżka Pamięci Bohaterom – Działalność Batalionu BARBARA na terenie gminy Skrzyszów składa się z ośmiu tablic.

Celem ścieżki jest upowszechnienie wiedzy dotyczącej roli batalionu w walce o niepodległość i suwerenność Polski. Każda z tablic wprowadza w świat partyzantów, którzy w otaczających nas lasach ukrywali się przed niemieckim okupantem, aby móc walczyć za ojczyznę. Idąc ścieżką dowiesz się m.in. jak wyglądało ich codzienne życie i z jakimi problemami musieli się zmagać.

 

Tablica 1

  • Widok na Świniogórę.

 

Akcja Burza w inspektoracie tarnowskim rozpoczęła się 4 sierpnia 1944 r. Decyzję podjął inspektor ppłk Stefan Musiałek „Łowicki”, wydając dla Obwodu Tarnów rozkaz do mobilizacji. Jeszcze tego samego dnia łączniczki i gońcy przemierzali podtarnowskie miasteczka i wsie. Zadanie było z pozoru łatwe – musieli dotrzeć do wszystkich żołnierzy z wiadomością alarmującą o „nadejściu burzy”.

Na tę informację oczekiwano z niecierpliwością. Wpływ na to miały wydarzenia w Warszawie, gdzie 1 sierpnia 1944 r. wybuchło powstanie warszawskie. Mieszkańcy regionu tarnowskiego pragnęli przystąpić do walki i bić się za Polskę. Wraz z otrzymaniem wiadomości mężczyźni przerwali żniwa. Nadszedł czas pożegnań z rodzinami, narzeczonymi. Wiedzieli, że nie wszystkim będzie dane wrócić do domu. Wiedzieli, że to może być ich ostatnia rozmowa. Ostatni uścisk, pocałunek, uśmiech. Z kryjówek wyciągano broń i amunicję, ruszając do punktów zbornych, aby przystąpić do batalionu „Barbara”. Jeden z nich znajdował się w gajówce na Podlesiu koło Pogórskiej Woli. Drugi - w lesie na Ostrej Górze obok Pleśnej. Żołnierze zabierali ze sobą podstawowe przedmioty. W wojskowych chlebakach znaleźć można było m.in. bieliznę, przybory do golenia i mycia, manierkę oraz menażkę.

Na miejscu zbiórki panował gwar. Radość mieszała się z podnieceniem i gotowością do działania. Młodzi ludzie pełni optymizmu pragnęli przystąpić do walki. Zanim jednak dołączyli do batalionu musieli oddać dokumenty do depozytu. Następnie wyznaczano kwatery, dzielono racje żywnościowe i broń. Na zbiórkę przybyło wiele osób, które nigdy nie miały okazji posługiwać się bronią.

Na czele batalionu stał kpt. Eugeniusz Borowski „Leliwa”, dotychczasowy komendant Obwodu Tarnów. To on rozmawiał z młodymi ochotnikami, tłumacząc, co ich czeka, gdy zostaną. Powtarzał każdemu, że „tu ludzie giną, wracaj do domu”. Młodzi mężczyźni za nic mieli ostrzeżenia. Chcieli się bić. Jako dowód swojej waleczności pokazywali zdobytą broń. Dowódca przychylał się do ich próśb, organizując szkolenia ze sztuki wojennej.

W skład batalionu „Barbara” wchodził, działający na terenie Szynwałdu pluton „Szymek”. Został on powołany wiosną 1941 r., jego dowódcą był Kazimierz Smoleń „Sęp”. Podzielony był na trzy drużyny, z dowódcami: I drużyna – Władysław Smoleń „Sowa”, II drużyna – Józef Kantor „Karo”, III drużyna – Stanisław Micek „Mika”. Utworzona została jeszcze drużyna Służby Ochrony Powstania, której przewodził Jan Kusek „Lelek”. Wszystkich zaprzysiężonych żołnierzy z Szynwałdu było ok. osiemdziesięciu.

Do głównych zadań batalionu należały działania dywersyjne. Miały one prowadzić do destabilizacji w szeregach wroga. Pierwszą bitwę partyzanci stoczyli w Podlesiu Machowskim. Tam, we dworze, znajdował się przyfrontowy magazyn niemiecki z bronią. Niestety, zadanie zakończyło się niepowodzeniem. Dowództwo, obawiając się odwetu, zarządziło zmianę miejsca stacjonowania batalionu. Wybrano tereny zalesione i niedostępne, co miało gwarantować bezpieczeństwo żołnierzom. W ten sposób batalion „Barbara” trafił na Świniogórę, gdzie przebywał od 7/8 do 13 sierpnia 1944 r.

 

Tablica 2 – leje bombowe

  • Miejsce gdzie zostały zrzucone bomby.

 

Komunikacja w XXI wieku nie jest problemem. Telefony umożliwiają nam porozumiewanie się praktycznie z każdego miejsca na świecie. W 1944 r. ukrywający się na Świniogórze partyzanci musieli radzić sobie bez Internetu. Jednym ze sposobów przekazywania informacji na większe odległości była zorganizowana łączność świetlna. Stwarzała ona jednak pewne trudności, z którymi trzeba było sobie radzić. Pamiętajmy, że mogła być ona wykorzystywana wyłącznie po zachodzie słońca. Do przesyłania wiadomości wykorzystywano latarki, które mogły się zaciąć, nie zadziałać w odpowiednim czasie bądź sygnał mógł być źle odczytany. Batalion „Barbara” posiadał także działającą radiostację. Nadawała ona z góry Czub (Zalasowa).

Akcja Burza to również czas zrzutów przeprowadzanych przez aliantów. Na polskim niebie dostrzec można było m.in. brytyjskie samoloty dostarczające zaopatrzenie dla żołnierzy. Nieopodal miejsca przed którym stoimy, znajdował się dom, który przyjmował paczki. Dla aliantów informacją o miejscach zrzutów były m.in. palące się ogniska. To tam dostarczana była broń, amunicja, leki i produkty spożywcze.

Dom, w którym przyjmowano zrzuty, nie dotrwał do naszych czasów. Teren został zbombardowany i do dziś jest nierówny, poszarpany. Po budynku pozostały jedynie wspomnienia.

 

Tablica 3 – ochronka

  • Budynek ochronki wraz z kaplicą na Świniogórze.

  • Dzieci z ochronki, 1941 r.

 

Siostry Służebniczki Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej swoją pracę w Szynwałdzie rozpoczęły w 1891 r. Zgodnie z założeniami zgromadzenia prowadziły one ochronkę dla dzieci do 6 roku życia, a także opiekowały się ubogimi i chorymi. W 1905 r. powstała w Szynwałdzie druga placówka, która, w przeciwieństwie do pierwszej, nie dotrwała do naszych czasów. Budynek ochronki, połączonej z kaplicą i mieszkaniem znajdował się w miejscu, przed którym stoimy.

W trakcie II wojny światowej Siostry Służebniczki były dla lokalnej społeczności bardzo ważne. Pomimo zagrożenia organizowały tajne nauczanie dla dzieci. Pomagały także żydowskiej ludności i niosły pomoc partyzantom, ukrywającym się na Świniogórze. Z narażeniem życia opiekowały się pierwszymi rannymi batalionu „Barbara”, którzy przybyli do ochronki z nieudanej akcji w Podlesiu Machowskim. Nieustannie zwracali się do nich chorzy, prosząc o pomoc, gdyż siostry posiadały olbrzymią wiedzę na temat ziół i roślin leczniczych, rosnących na pobliskich łąkach i w lasach. Chętnie wykorzystywały ją, aby nieść ulgę wszystkim, którzy tego potrzebowali.

Ochronka była miejscem spotkań sztabu batalionu „Barbara”. To tu przekazywano informacje i podejmowano kluczowe decyzje, odnośnie działań bojowych. Siostry Służebniczki potrafiły dotrzymać tajemnicy. Nikomu nie wspomniały o pomocy udzielonej partyzantom. Wiedziały, że gdyby ta informacja dostała się w niepowołane ręce, wszystkim siostrom groziłaby kara śmierci.

 

Tablica 4 – punkt obserwacyjny

  • Widok na Tatry ze Świniogóry. Za linią drzew widoczny kościół i zabudowania w Zalasowej.

 

Rozejrzyj się. Dookoła są pola, łąki i gęste lasy. W 1944 r. tych ostatnich było najmniej. Ze szczytów podziwiać można było panoramę miasta Tarnowa, Pilzna, Dębicy. Doskonale było widać drogi, którymi poruszali się miejscowi oraz niemieckie wojska. Świniogóra była niczym warowny zamek z wieżą, z której dostrzec można było wszystko dookoła. Na najwyżej położonym punkcie w Szynwałdzie (365,5 m n.p.m.) rosła, w zależności od przekazów, sosna bądź czereśnia. To z niej obecni tu partyzanci prowadzili obserwacje rozległego terenu, aby, w razie zagrożenia, wszcząć alarm. W ten sposób zapewniano bezpieczeństwo żołnierzom ukrytym w pobliskich lasach. Partyzanci mogli na chwilę zapomnieć o wojnie i grożącym im niebezpieczeństwie. Mogli odpoczywać, grać, jeść i przygotowywać się do kolejnej misji.

Żołnierz siedzący na drzewie i obserwujący teren był niewidoczny dla przypadkowych gapiów. Bezpieczeństwo zapewniały mu gałęzie, dzięki czemu mógł wykonywać swoje zadanie najlepiej jak umiał.

Co Niemcy robili na Świniogórze? Większość z nas słyszała o wypałach drzewnych w Bieszczadach. O ludziach, którzy żyjąc i pracując z dala od cywilizacji produkują opał do grilli. Taki wypał w trakcie wojny prowadzony był przez Niemców na Świniogórze. Węgiel drzewny produkowali na potrzeby wojska, m.in. do samochodów zasilanych gazem drzewnym. Prace te wykonywali Rosjanie oraz młodzi Polacy.

 

Tablica 5 – mieszkańcy

  • Mieszkańcy Świniogóry - Maria Kusek z córkami, od lewej: Anna, Klotylda, Teresa i Kazimiera, 1945 r.

 

Wyobraź sobie, że w środku nocy słyszysz pukanie do drzwi. Pamiętaj, że wokół trwa wojna. Nie wiesz, kto znajduje się po drugiej stronie. Ostrożnie przesuwasz zasuwę i otwierasz. W świetle księżyca dostrzegasz młodych mężczyzn ubranych w długie, skórzane kurtki. Na głowach mają czapki bądź berety. Jeden z nich ma wsunięty za pas pistolet. Wiesz, że są to partyzanci. Są zmęczeni, a mimo to się uśmiechają. Proszą o kawałek chleba i kubek wody. W tyle głowy pojawia się myśl – za pomoc polskim żołnierzom grozi śmierć. Od tego, jaką decyzję podejmiesz, zależeć będzie życie twoje i twoich bliskich.

Od momentu pojawienia się partyzantów na Świniogórze (4 - 13 sierpnia 1944 r.) mieszkańcy igrali ze śmiercią. Większość osób pomagała żołnierzom, pragnąc się odwdzięczyć za to, co robią. Nikt jednak nie mógł być pewny, czy ludzie z którymi się rozmawia to partyzanci czy podszywający się pod nich bandyci. Odróżniano ich po zachowaniu – żołnierze prosili o pomoc, natomiast ci drudzy wynosili z chat wszystko, co uważali za przydatne. Decydując się na pomoc nie można było nikomu ufać. Nawet rodzinie i sąsiadom. Jedno źle wypowiedziane słowo w nieodpowiednim towarzystwie mogło doprowadzić do tragedii i wizyty niemieckich wojskowych.

Mieszkańcy Świniogóry dzielili się z partyzantami tym, co mieli. Był to m.in. chleb, mąka, kasza, jarzyny, a także przybory codziennego użytku, odzież i bielizna. W wybranych domach odbywały się także spotkania dowódców, w trakcie których podejmowane były decyzje odnośnie akcji dywersyjno-sabotażowych.

 

Tablica 6 – wiara

  • Stary dom na Świniogórze, znajdujący się dawniej w pobliżu miejsca, w którym odbyła się polowa msza św.

 

„W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Maryi Panny, Królowej Korony Polskiej kładę swe ręce na ten Święty Krzyż, znak Męki i Zbawienia, i przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił – aż do ofiary życia mego. (…) Tak mi dopomóż Bóg!” Te słowa wypowiadali wszyscy, którzy wstępowali w szeregi Armii Krajowej po 12 grudnia 1944 r. Z uwagi na bezpieczeństwo i konspirację przysięgę odbierał przełożony, w ukryciu, przy minimum formalności.

W dotrzymaniu przysięgi wojskowej pomagali nie tylko koledzy z oddziału, ale i wiara. To dzięki niej partyzanci wierzyli w sens walki o wolną i niepodległą Polskę. Wierzyli w Boga, któremu zawierzali życie swoje i swoich rodzin.

W skład batalionu „Barbara” wchodził m.in. sztab, drużyny łączności, sekcja zaopatrzenia, służba sanitarna, a także służba duszpasterska. To dzięki niej łatwiej znoszono śmierć, głód, cierpienie. 12 sierpnia 1944 roku w świniogórskich lasach zorganizowano mszę św. polową. Celebrowana była przez ks. kpt. Stanisława Pyciora „Grudę”. W uroczystości wzięło udział prawie 500 partyzantów. Za konfesjonał posłużył kulawy zydel, natomiast za ołtarz mały, wypożyczony stolik. Stał na nim relikwiarz i krzyż. Dwóch żołnierzy, z granatami za pasem, służyło do mszy. W nabożeństwie wzięli udział także mieszkańcy, nie mogąc napatrzyć się na młode, zmęczone, pełne wiary twarze. Partyzanci stali oparci o drzewa, modląc się z zapałem o siły i zwycięstwo nad okupantem. Na zakończenie odśpiewana została pieśń „Boże coś Polskę”, która niosła się po całym lesie.

 

Tablica 7 – las

  • Las na Świniogórze.

 

Las od zawsze budził strach wśród ludzi. Nie inaczej było na Świniogórze, którą porastały gęste, mroczne i zlokalizowane w trudno dostępnym terenie skupiska drzew. Łatwo było się w nich ukryć przed światem, o czym doskonale wiedzieli partyzanci. Wraz z pojawieniem się ich na Świniogórze, ostrzegli oni mieszkańców, aby nie wchodzili do lasu. O bezpieczeństwo ukrywających się żołnierzy dbała czujka na drzewie, a także patrole przemierzające lasy i wypatrujące zagrożenia.

Las na Świniogórze był idealnym miejscem dla partyzantów. Trudno dostępny teren sprawiał, że Niemcy nie zapuszczali się zbyt często w te rejony. Żołnierze Armii Krajowej mogli dzięki temu żyć spokojnie. Las był dla nich sypialnią, kuchnią, łazienką i szkołą. Tam się golili, pisali listy i śpiewali piosenki. Tam też zawiązywały się przyjaźnie na całe życie, opłakiwano zmarłych, a także organizowano msze św. W lesie partyzanci czuli się bezpiecznie, prawie jak w domu.

Sprzymierzeńcem partyzantów nie był wyłącznie las, ale i jego mieszkańcy. Dla żołnierzy żyjących w warunkach polowych, problemem był brak odpowiedniej higieny osobistej. Mimo dbania o siebie i prania ubrań w strumykach, większość z nich miało wszy. Aby się ich pozbyć partyzanci kładli ubrania na mrowiskach, a mrówki zjadały niechcianych gości.

 

Tablica 8 – broń

  • Pozostałości piwniczki, znajdującej się w miejscu, gdzie kiedyś było gospodarstwo.

 

Prawie 500 partyzantów przebywało 7 sierpnia 1944 r. w lasach Świniogóry. Broń posiadało ok. 40% żołnierzy. Część pistoletów była w złym stanie, na co wpływ miał sposób przechowywania po kampanii wrześniowej (m.in. były zakopane w ziemi, schowane w dziuplach drzew, stodołach). Broń niejednokrotnie się zacinała i nigdy nie było pewności, czy zadziała w odpowiednim momencie.

Jednym z głównych celów partyzantów było zdobycie odpowiedniej ilości broni i amunicji. Nie wszystko można było kupić. Wiele akcji zorganizowano w taki sposób, aby Niemców pozbawić arsenału i wykorzystać go w kolejnych walkach z okupantem. Przykładem jest pierwsza bitwa batalionu „Barbara” (na Podlesiu Machowskim), która niestety zakończyła się niepowodzeniem.

Z uwagi na małą liczbę broni do batalionu przyjmowani byli młodzi mężczyźni, niejednokrotnie chłopcy, którzy na miejsce zbiórki przychodzili z własnym pistoletem, granatem. W czasie wojny nie tylko liczyły się umiejętności, ale także posłuszność, wiara w dobro sprawy i sprawny karabin, o czym doskonale wiedzieli dowódcy.

Istnieje opowieść, że w lasach między Szynwałdem a Zalasową miały zostać schowane dwa wozy pełne broni. Według przekazów świadków ukryto je w naturalnym zagłębieniu (paryji), przykryto gałęziami i przysypano ziemią. W ten sposób utworzona została niepozorna ziemianka. Po dziś dzień nikt nie wie, co stało się z wozami. Najprawdopodobniej nadal znajdują się w świniogórskich lasach i czekają na odnalezienie.